Półmaraton Marzanny jest organizowany głównie jako przedsmak Cracovia Maraton. Założę się, że 60-70% biegaczy biorących udział w dzisiejszym biegu stanie za miesiąc na starcie biegu, który jest dwukrotnie dłuższy. Nie planuje jednak rozpisywać się o przygotowaniach do maratonu jednak o konkretnej imprezie biegowej.
Biuro zawodów odwiedziłem w sobotę czyli dzień przed biegiem, ponieważ nie byłem zapisany i nie chciałem ryzykować, że rano przed zawodami nie będzie już dla mnie miejsca.
Zadowolony, że będę mógł wystartować wyłożyłem 110 zł na pakiet startowy (kupa ulotek i napój izotoniczny) i odebrałem swój numerek. Wydaje mi się, że nikogo już nie zaskakują niewytłumaczalnie wysokie wpisowe, zwłaszcza jeżeli płaci się na dzień przed biegiem. A nie! Między moimi znajomymi, którzy nie brali nigdy udziału w takim biegu zawsze pojawia się pytanie " coo??!! Nie dość, że się zmęczysz to jeszcze musisz za to płacić ??!!" heh :) tak! za bieganie się płaci i to ostatnie nie mało. Porównując to jednak z innymi sportami bieganie amatorskie to i tak tani sport. Mniejsza o pieniądzach ...
Nauczony, wielokrotnymi spóźnieniami i wbieganiem na linie startu na styk, pojawiłem się godzinkę wcześniej w okolicy. Bardzo fajnym pomysłem było zorganizowanie autobusów, które dowoziły biegaczy 10 kilometrowych na start, który był w innym punkcie niż początek półmaratonu.
Wchodząc do biura zawodów w pamięci miałem wczorajsze pozytywne zaskoczenie przestronną salą gdzie odbierałem numerek. Można było tam kupić odżywki, sprawdzić nowinki dotyczące akcesoriów biegowych a nawet skorzystać z rady fizjoterapeuty. Dziś jednak, masa biegaczy obnażyła brak przemyślenia logistyki organizatorów na wybranie tego budynku jako miejsca gdzie wszyscy mają zostawić swoje bagaże. Od wejścia tłoczno, parno i trzeba było się przepychać i walczyć o wolne miejsce jeżeli chciało się przebrać w normalnych warunkach.
Gdyby nie to, że wczoraj zapłaciłem sporą kwotę za ten bieg, dziś rano poważnie zastanowiłbym się nad startem, gdyż taka pogoda działa na mnie zabójczo demotywująco. Wojownik jednak we mnie ukryty i postanowiłem zmierzyć się z połową królewskiego dystansu.
Bieg wystartował o czasie, nie było żadnych opóźnień, na trasie dużo miejsca. Biegacze z balonikami rozstawieni co 10 minut zaczynając od 1godz 29minut co bardzo pomaga w walce o wymarzony czas.
Sama trasa byłą przygotowana super, co kilometr widoczne oznaczenia, co 5 kilometrów woda i izotoniki. Widziałem też jakieś banany i cukier ale nie korzystałem z odżywiania się na trasie, gdyż miałem ze sobą żele energetyczne (zażyłem 15 min przed starem, na 4 km i na 9 km)
Uwielbiam moment kiedy trasy w Krakowie prowadzone są przez Rynek Główny. Daje mi to bardzo dużego kopa i zadowolenia z biegania w taki pięknej scenerii. Bardzo fajnie też, że organizatorzy zrezygnowali z robienia kółek na błoniach. Było to dla mnie zawsze męczące psychicznie wiedząc i widząc, że biegacz obok jest o 3,5 km bliżej mety niż ja. Podsumowując samą trasę, jestem z niej bardzo zadowolony i wielkie dzięki raz jeszcze.
Wpadając na metę oczywiście każdy z biegaczy dostaje masę oklasków. Całe zmęczenie idzie w niepamięć i następuje ogromna euforia a w głowie tylko jedno " UDAŁO SIĘ!"
Tym razem udało mi się, nie tylko pokonać taki dystans ale również ustanowić osobisty rekord 1 godzina 33 minuty i 53 sekundy (20 sekund lepiej od rekordu). Dało mi to 461 miejsce na 3244 biegaczy biorących udział w półmaratonie.
Cały bieg wygrał Kenijczyk - KIMAIYO Hillary Kiptum Maiyo z czasem 1 godzina 04 minuty i 18 sekund. Wśród kobiet triumfował również obywatelka Kenii KORIR Rebecca Jepchirchir uzyskując czas 1 godzina 15 minut i 22 sekundy. Są to naprawdę imponujące czasy dlatego podaje je tutaj :)
Na mecie każdy dostał medal, folię termiczną, wodę do picia i ciepłą herbatę. W pakiecie startowym był również bloczek na posiłek po biegu, jednak zrezygnowałem z tego rozwiązania bo przemarzłem na trasie. Odnośnie medalu (zdjęcia wyżej), uważam, że jest bardzo banalny. Medal powinien mieć nawiązanie do imprezy, która się odbywa ale nie być metalową kukiełką. Może inni mają inne zdanie i oryginalny marzannowy medal przypadł im do gustu.
Bieg uważałbym za bardzo udany z małymi minusami gdyby nie sytuacja z odbiorem depozytów. Ja jako, że skończyłem w miarę szybko po odbiór swojej torby czekałem TYLKO 25 minut w budynku, jednak przemarznięty i mokry z wysiłku. Po znalezieniu wolnego miejsca, szybko przebrałem się i postanowiłem opuścić to tłoczne miejsce.
Artykuł zakończyłbym w tym miejscu jednak, kiedy wyszedłem na zewnątrz podziękowałem swoim nogom,że poprowadziły mnie na metę tak szybko. Wolniejsi biegacze, których nazbierało się całkiem sporo, musieli po odbiór swoich rzeczy czekać na zewnątrz w długim ogonku, przy 3 stopniowej temperaturze i silnie wiejącym wietrze. Czas oczekiwania: godzina! Apteki odnotują wzrost utargu po dzisiejszym biegu. Nie może być sytuacji kiedy organizatorzy wynajmują budynek, który nie jest w stanie pomieścić tylu biegaczy ilu jest zapisanych!
Wszystkich, którzy czekali przemoczeni i przemarznięci w ogromnej kolejce ściskam gorąco i mam nadzieję, że takie sytuacje nie będą się zdarzały nigdy więcej :)
Wspomniana kolejka - a w środku jeszcze 25 minut oczekiwania ...
kolejna w środku - odechciewa się czekać
Szkoda incydentu z depozytem, bo atmosfera na starcie była wspaniała
Mam nadzieję, że organizatorzy wezmą sobie nie tylko moje uwagi ale i uwagi innych biegaczy do serca, bo jeżeli będziemy tak traktowani to frekwencja na pewno będzie coraz mniejsza.
Gratuluje raz jeszcze wszystkim, którzy podjęli wyzwanie i ukończyli bieg! Do zobaczenia w Sosnowcu za tydzień - 10 km :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz