Znowu czas na coś, co większość z Was na pewno omija ze względu na niezrozumiałą nazwę.
XCO - czyli dwa ciężarki, które w środku mają piasek lub coś przypominającego piasek. Przesypywanie i szybkie ruchy rękami dają się we znaki naprawdę każdemu na sali. Wygląda dziecinnie a jest to wytrzymałościowy trening, który kończy się całą mokrą koszulką i przyspieszonym oddechem :)
Jestem z tych co zdecydowanie nie boją się eksperymentować. Zaczynam przygotowania do kwietniowego maratonu w Dębnie i każdy rodzaj treningu wytrzymałościowego jest dla mnie na wagę złota.
Ocena zajęć:
Miejsce: Platinium - ul. Aleksandy
Termin zajęć: Czwartek 17.30
Instruktor: Kasia H.
Nie były to moje pierwsze zajęcia XCO, tak więc przed treningiem wiedziałem czego mniej więcej się spodziewać. Jednak doświadczenie z przesypywaniem miałem tylko raz i to z inną instruktorką a jak wiadomo co kraj to obyczaj.
Zajęcia ruszyły. Rozgrzewki jako takiej nie było, od razu zaczęliśmy naukę małego układu, który angażuje ręce, nogi i brzuch do wysiłku. O dziwo tego dnia szwankowała moja koordynacja, która zazwyczaj mnie jakoś nie zawodzi. Śmiałem się sam z siebie jak nie mogłem ogarnąć łatwego kroku, no ale trwało to chwilkę i poczułem to na 100% a wtedy już jestem jak w transie :)
Układ zakładał czasami wersję podstawową i dla chodzących na zajęcia już dłużej. Uważam, że na każdych zajęciach powinno być coś takiego, że trener pokazuje jakiś krok wszyscy ćwiczą a później hasło "kto może więcej to robi tak..." i wtedy Ci, którym wcześniejszy poziom wytrzymałości wystarcza zostają na tym etapie a bardziej wytrenowani grzeją mocniej. Na czwartkowym XCO było kilka takich momentów ale mogłoby być na pewno więcej.
Nie będzie to też nowością, że na sali ćwiczyły osoby totalnie oporne na jakiekolwiek instrukcje Kasi. Kilka Pań beztrosko machało ciężarkami i podejrzewam, że wychodząc z zajęć nie miały nawet kropli potu na czole. Będę optymistą i powiem tylko, że lepiej tak niż siedzieć przed telewizorem :)
Zajęcia podzielone były na dwie części. Pierwsza to kardio około 35 minutowe, druga część to wytrzymałość, bardziej statyczna i na koniec brzuszki.
Kardio jak to kardio daje mega kopa i powera a na tych zajęciach poczułem naprawdę fajną energię. Nie ukrywam, że pod koniec już miałem dość i chciałem, żeby już się to skończyło ale mój upór na zajęciach nie pozwolił mi przestać ani na sekundę.
Jeżeli ktoś angażuje się i robi wszystko na fulla to zajęcia te mogą być całkiem dobrym wyciskiem.
Druga część to tak zwana wytrzymałość. Stojąc w miejscu, na rozłożonych rękach do boku, trzymając ciężarki w rękach ruszasz ramionami góra i dół. Najpierw wolno, później szybciej i wersja najtrudniejsza na koniec. Piasek, który jest w środku utrudnia zadanie. Kiedy trzeba ciągnąć rękę w górę, piasek jeszcze leci w dół tak więc trzeba pokonać jego siłę grawitacji. Przy dłuższym "szejkowaniu" barki pieką i są rozgrzane do czerwoności.
Jest to na pewno inny rodzaj wytrzymałości niż Pump bo tam działamy na dużych ciężarach ale tutaj szybkie małe ruchy angażują inne mięśnie i jest to idealne uzupełnienie do treningu.
Brzuch zrobiony całkiem fajnie. Czułem, że się zmęczyłem i takie uczucie zawsze jest u mnie oczekiwane jeżeli zjawię się na sali fitness.
Kasia jako prowadząca dawała bardzo dobrze radę i pomimo cichutkiego głosu i głośnej muzyki było ją słychać i wszyscy wiedzieli co robić. Fajne ćwiczenia, bardzo fajna energia, cały czas uśmiech na twarzy sprawia, że chce się wrócić na takie zajęcia.
Chciałbym Was wszystkich zmotywować do próbowania czegoś nowego. Coś co jest nowe daje nową energie i zaangażowanie. Eliminujemy nudę i rutynę a to w chodzeniu na siłowni jest najgorsze ale i najczęstsze. Zajęcia jak XCO czy trampoliny dadzą Wam mega w kość (przy odpowiednim zaangażowaniu) i odświeżą motywację do działania.
A teraz czas na gwiazdki
Wartość merytoryczna:
Charyzma i zaangażowanie trenera:
Intensywność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz