Emocje na mecz Polski z Rosją rosły we mnie od momentu kiedy kupiłem bilet a było to jeszcze przed świętami bożego narodzenia. Nie jestem wielkim znawcą tenisa, nie zauważam taktyki i tego, że zawodniczka wygrywa większość piłek grając na backhand przeciwniczki albo, że przy drugim podaniu tenisistka zagrywa piłkę uciekającą na zewnątrz kortu. Nie zmienia to faktu, że ponad 10 lat jestem zakochany w tenisie, pamiętam jak pierwszy raz włączyłem Polsat Sport i od pierwszej rundy Wimbledonu kibicowałem Marii Sharapovej, która jako 17-latka doszła do finału tego turnieju i go wygrała.
Dwa lata później na Wimbledonie pojawiła się nieznana nikomu Polka ( ja wtedy już wiedziałem o Agnieszce bo wcześniej wygrała juniorski Wimbledon), która doszła do 4 rundy najważniejszego turnieju na świecie.
Od tego momentu miałem trzy tenisowe marzenia:
- Być na Wimbledonie - a już na korcie centralnym marzenie nad marzeniem
- Zobaczyć na żywo w akcji Marię Szarapową
- Zobaczyć na żywo w akcji Agnieszkę Radwańska
Pierwsze spełniło się, kiedy w Londynie odwiedzając wujka, poszliśmy na finał Radwańska-Williams na Wimbledon. Oczywiście nie było nas stać na bilety na kort centralny więc siedzieliśmy razem z innymi kibicami na górze Henmana, gdzie ustawiony jest wielki telebim, który transmituje mecz z kortu centralnego.
Tuż po finale, okazało się, że wejście na kort centralny na mecz deblowy, który oczywiście ściąga dużo mniej kibiców, kosztuje tylko 10 funtów. Oczywiście wykorzystaliśmy to i spełniłem moje tenisowe marzenie nr 1 w pełni.
Drugie marzenie zrealizowałem w połowie, kiedy spotkałem Marię Sharapovą na spacerze podczas mojej wizyty w Paryżu. Zaczynał się dzień później French Open i Maria wraz z rodziną przechadzała się po polach elizejskich i tam zrobiłem sobie z nią pamiątkowe zdjęcie - było to dla mnie coś niesamowitego, spotkałem tenisistkę, którą oglądałem setki razy i za każdym razem trzymałem kciuki za jej sukces.
Wszystko miało się pięknie zamknąć w całość kiedy kupiłem bilety na mecz Polska-Rosja. Maria i Agnieszka miały stanąć naprzeciwko siebie i rozegrać mecz na korcie w Kraków Arena. Jednak zawsze znajdzie się coś, co pokrzyżuje plany. Bilet kupiłem na sobotę a mecz Radwańska-Sharapova zaplanowano na niedziele :)
7.02.2015
Masa ludzi idąca w kierunku stadionu, na którym wyświetlane są twarze Agnieszki i Marii. Mecz rozpoczynał się o godzinie 12:00. Sam zjawiłem się o 11:50 jak chyba większość kibiców, przez co przed wejściem pojawił się długi wężyk oczekujących na wejście. Na szczęście do mojego sektora nie było dużej kolejki a osoby pracujące na bramce działały tak sprawnie, że inni ludzi stojący w długich kolejkach szybko dostali się do środka.
Nie będę opisywał samego meczu i formy zawodniczek. Nie mnie wypowiadać się nad techniką i kondycją najlepszych tenisistek na świecie. Chciałem skupić się na atmosferze i całej oprawie tych zawodów.
Hala wypełniła się bardzo szybko, znaleźć wolne miejsca można było tylko w sektorze dla mediów. Pierwszy mecz rozpoczęła Agnieszka grająca przeciwko Svetlanie Kuznetsovej. Dla sympatyków tenisa nie było zaskoczeniem, że Agnieszka ma problemy z tą zawodniczką gdyż dużo potężniejsza i silniejsza Rosjanka zawsze sprawiała problemy naszej reprezentantce.
Początek meczu był dla mnie lekkim zaskoczeniem. Na 15 tysięcznej hali, wypełnionej po brzegi oklaski były jak na szkolnej sali gimnastycznej. Ludzie siedzieli cichutko jak myszy pod miotłą. Siedzący w polskiej ekipie mężczyzna (przepraszam, ale nie wiem kto to był), dwoił się i troił aby rozruszać kibiców.
Wydaje mi się, że brak prowadzącego, który rozgrzeje kibiców trochę zdezorientował ludzi i sami nie wiedzieli co mają robić. Zapewne dla większości z nich był to pierwszy mecz tenisa na żywo.
Serwująca Agnieszka Radwańska
Serwująca Svetlana Kuznetsova
Na szczęście kibice Polscy jak zwykle pokazali, że są najlepsi na świecie i po pierwszym secie atmosfera na Kraków Arena była już kapitalna.
Brawa po wygranych piłkach Agnieszki były porównywalne do wygranego punkty Polski w Lidze Światowej Siatkarzy.
Magią tenisa jest to, że krzyki i cała wrzawa po kilku sekundach znika i na hali panuje totalna cisza, słychać wtedy nawet odbijającą się piłkę, którą zawodniczą przygotowuje do serwisu.
Kilkanaście sekund ciężkich oddechów, pisku podeszwy i nagle znowu ogromny hałas wypełnia całą Kraków Arenę.
Bardzo czekałem na tak zwany challange - czyli komputerową ocenę czy piłka była autowa czy w korcie. Zawodniczki wywołują sprawdzenie piłki, kiedy nie zgadzają się z decyzją sędziego. Bardzo to ułatwia sprawę i zapobiega kłótnią jakie bywały w dawnych latach. Prawdę mówiąc, z tymi kłótniami to często bywało ciekawie, gdy spotkały się dwa mocne charaktery a decyzji nie było jak dokładnie zweryfikować.
Wyświetlany na telebimie challange
Mecz Agnieszki skończył się porażką w 3 setach. Mecz był ciekawy ale kolejny raz sprawdza się, że Agnieszka z mocnymi zawodniczkami, które grają siłowo często przegrywa. Tak stało się i tym razem. Po mimo porażki, wszyscy czekali na drugi pojedynek.
Radwańska, tym razem młodsza od Agnieszki Ula, pojawiła się na korcie w towarzystwie Marii Sharapovej. Krótka rozgrzewka i tenisistki zaczęły pojedynek.
Maria Sharapova w akcji
Ula Radwańska podczas serwisu
Moja ukochana Maria niestety w pierwszym secie nie dała pograć Ulce. Szybki set 6-0 zapowiadał małe emocje i szybki koniec meczu. Druga odsłona rozpoczęła się tak samo łatwo dla Rosjanki prowadzeniem 2-0 i wtedy Ula obudziła się do walki.
Szybkie i mocne podania nagle zaczęły wychodzić lepiej Polsce i to ona zdobywała punkty po długich wymianach. Szybko zrobiło się 2-2 a później przełamanie i Ula prowadziła 3-2. Arena zawrzała! Atmosfera była wspaniała i nikt nie pamiętał już o porażce Agnieszki. Każda wygrana piłka przez Ulę była nagradzana ogromnymi wiwatami a w pewnym momencie gdy cała sala ucichła z trybun padło " Ula wyjdziesz za mnie?" - Radwańska chyba rozproszona tym pytaniem przegrała kolejny punkt :)
Mecz oczywiście wygrała Maria, która przy prowadzeniu 3-2 dla Uli zmotywowała się i zakończyła drugiego seta 6-3.
Mimo porażki, młodsza z sióstr dostała większe brawa niż 8 na świecie Agnieszka.
Oceniając pobyt na Kraków Arenie, lepiej oglądało mi się mecz nr 2. Po pierwsze Maria Sharapova na korcie robi na mnie takie wrażenie, że mógłbym oglądać ją godzinami. Po drugie Ula radziła sobie naprawę momentami fantastycznie. Widać było chęć walki i co najważniejsze agresywny tenis. Atakowała a nie broniła się tylko przed 2-ga na świecie Marią. Widowisko podkręcały wszystkim znane bardzo głośne okrzyki Sharapovej podczas wymian. W pewnym momencie zawyła tak głośno, że ludzie pod nosem zaczęli się podśmiewać :) Cały jej urok tkwi w tym, że okrzyki są totalnie różne kiedy wygrywa a inne kiedy mecz nagle wymyka jej się z pod kontroli.
Rzecz, która demaskuje nasz brak wiedzy na temat meczy tenisa jest zachowanie kibiców pomiędzy piłkami. Na wielkich turniejach kibice mogą opuścić swoje miejsce tylko i wyłącznie w przerwie między gemami. Niewyobrażalne jest odbieranie telefonów, rozmowy czy wychodzenie po hot-doga. Takie rzeczy były robione w Kraków Arena non stop, ale nie ma się co dziwić kibicom - to dopiero pierwszy tak duży mecz tenisa w Krakowie i mam nadzieje, że nie ostatni. Oby częściej Polscy kibice mogli oklaskiwać swoich tenisistów i tenisistki, a wtedy na pewno wszystkie zachowania na korcie nie będą nam obce!
Zapraszam do komentowania i przeglądania bloga :)
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz