poniedziałek, 8 grudnia 2014

Spinning nie jedno ma imię !


Czy może być coś miłego w jeździe na rowerze ? Oczywiście ! Nawet jeśli rower stoi w miejscu, naokoło jest ich jeszcze ponad 20, a Ty trenujesz w sali mniejszej od Twojego pokoju ? Wspaniale !!!

Jazda na rowerze zawładnęła Polskimi siłowniami już dawno i trend ten utrzymuje się nadal, sale może nie są wypełnione po brzegi, ale zawsze znajdzie się grupka chętnych do wylania wiadra potu na stacjonarnym rowerku. Chciałem w poście zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy zajęciami spinning – różne rodzaje treningu – różne oczekiwania – różny poziom zaawansowania.

Rowerki to jedne z moich ulubionych zajęć, jednak jeżeli są słabo poprowadzone potrafię zniknąć z sali spinningowej na długie tygodnie. Tym razem po rowerkowej przerwie (jednak nie przerwie od siłowni – oj nieeeee ! ) postanowiłem udać się do Platinium w Solvayu. Zdecydowałem się na dwie godziny zegarowe jedna po drugiej – pierwsze zajęcia pod robiącą wrażenie nazwą „siła”, drugie bliżej mi znane „interwały tlenowe” .

Pomimo, że rowerki nie są dla mnie nowością, chciałem na tą sprawę spojrzeć okiem osoby, która nie ma o tym pojęcia i wygooglowałem sobie siłownie do której planowałem pójść, następnie kliknąłem w Spinning i oddałem się lekturze. Wszystko opisane oczywiście profesjonalnie i bardzo ładnym językiem – wytłumaczone różnice w intensywności poszczególnych klas oraz sprecyzowane (co najważniejsze) od czego powinien zacząć początkujący – ja do nich nie należę więc wybrałem jak wyżej wspomniałem, zajęcia dla bardziej zaawansowanych.  Wpadła mi również wzmianka, która została zamieszczona na stronie odnoście dostępnych pulsometrów na siłowni… powinien być dopisek „kto pierwszy ten lepszy” – niestety raz już starałem się wypożyczyć pulsometr, ale zabrakło, z tego co wnioskuje po kilku wizytach jest ich max 5 (ehhh…)

Do sedna …

Siłownia w Solvayu jest bardzo mała i ciasna – ale nie przyszedłem tam ćwiczyć na maszynach dlatego kwestię tą pozostawiam na razie bez jakichkolwiek komentarzy. Moim celem była mała sala z napisem „SPINNING” gdzie planowałem spędzić dwie godziny. Pojawiłem się trochę wcześniej i udało mi się wypożyczyć pulsometr ( MEGA RADOŚĆ J ) – teraz trening dla mnie jest kompletny.

Rozpoczynają się pierwsze zajęcia, które prowadzi jeden z moich ulubionych Krakowskich trenerów (w sumie to jego osoba sprawiła, że akurat na rowerki chodzę właśnie w to miejsce). Szybko przekonałem się, że trening  zdecydowanie nie jest dla laika, który chce pojeździć i pooglądać widoczki wyświetlane na ścianie prosto z rzutnika. Widząc swój puls, który utrzymywał się idealnie z zadaniami trenera czułem motywacje, dumę i chęć pokazania wszystkim, że jest SIŁA ! Ku mojemu zdziwieniu, ale odebrałem to bardzo pozytywnie, 4 osoby które jechały też z pulsometrem dawały sobie tak samo znakomicie radę ! Zajęcia poprowadzone były fenomenalnie! Prowadzący jedzie razem z grupą, motywuje, krzyczy, wydaje polecenia. Tego mi było potrzeba – mega się zmęczyć. Na monitorze przy moim loginie i moim pulsie pojawia się czerwony kolor i ponad 90% maksymalnego tętna – to oznacz prawdziwy wysiłek ! Grupa, która jedzie razem w sali motywuje mnie zawsze, nigdy bym sam siebie nie zmusił do takiego wysiłku jak podczas prowadzonych zajęć, tutaj nie ma wymówek – trener krzyczy „wchodzimy na 92%”, a Ty to realizujesz ! Trening trwa około 50 minut po czym rozpoczyna się rozciąganie – ja pozostaje na rowerze z kilkoma osobami, które najwidoczniej też zaplanowały sobie więcej niż tylko godzinną jazdę.

Bardzo zadowolony z siebie, nie mogłem doczekać się drugiej godziny, jednak pojawiła się mała panikę czy dam radę. Kondycyjnie jestem przygotowany na dłuższy wysiłek, jednak mięśnie nóg powoli dawały się we znaki. Zdecydowałem, że zostaje !!

„Interwały tlenowe” – wiedziałem, że będzie „zabawa” z pulsem i odcinkami czasu – nie pomyliłem się. Zajęcia rozpoczęły się z około 15 minutowym opóźnieniem czego nie znoszę… Na dodatek zaczęła działać bardzo mocno klimatyzacja i byłem zmuszony założyć na siebie ręcznik żeby mnie nie zawiało. Wiadomo morka koszulka + zimny wiatr = gwarantowane przeziębienie.

Zajęcia prowadziła inna instruktorka, która temperamentem była totalnym przeciwieństwem wcześniejszego trenera. Hmmm… wszystko to sprawiło, że mi się ode chciało. Zacząłem myśleć o innych rzeczach i nie miałem ochoty za bardzo się już męczyć – co zjem na kolacje, co jutro będę robił i gdzie pójdę następnym razem na siłownie. Zniknęła we mnie walka i chęć prawdziwego treningu jaką miałem na zajęciach „siła”.

Po bardzooooo długim oczekiwaniu na rozpoczęcie wreszcie poszło… jedziemy… trenerka podaje bardzo chłodnym i bez emocji głosem co będziemy robić, jakie są plany na nadchodzącą godzinę zajęć.

Hmmm pierwsze 10-15 minut zajęć przeleciało mi z pytaniem „ czy ja się tutaj w ogolę zmęczę?”, jednak nie raz nie dwa już się bardzo przejechałem lekceważąc początek zajęć. Zaczęły się trudniejsze zadania i większy wysiłek. Pomimo, że tętno nie wskakiwało nigdy ponad 85% to wytrzymać trzeba było naprawdę ciężką pracę w kilku minutach gdzie każde 15 sekund dla mnie to jak 15 minut. Od razu respekt to interwałów tlenowych mi urósł – są to zajęcia, które również odradzam początkującym. Długi 7-8 minutowy wysiłek przeplatany jest z podobnie trwającym odpoczynkiem i tak w kółko – mniej porywająco, ale na wytrzymałość idealne zajęcia.
Chodząc na zajęcia wytrzymałościowe, wysiłkowe i ogólnie poprawiające kondycję, dla mnie ważne jest kilka czynników : wartość merytoryczna zajęć, zaangażowanie i charyzma trenera, wysiłek jakiego ode mnie wymaga i co najważniejsze klimat zajęć.

Porównując ? Mój ulubiony spinningowy trener chyba na razie nie ma konkurencji J Na obu zajęciach trenerzy przedstawiali jasno oczekiwania i prowadzili profesjonalnie zajęcia, zaangażowanie, charyzma ? tego troszkę a możne na nawet „bardzo troszkę” mi zabrakło na drugich zajęciach.

W przyszłym tygodniu jak tylko będę miał czas na pewno lecę na spinning „siła”, myślę, że interwał zrobię sobie na bieżni – ale nie wykluczone, że nie wrócę tam dać prowadzącej kolejną szansę na zachęcenie mnie do swojej osoby i zajęć – w końcu każdy może mieć gorszy dzień J

Pozdrawiam Was !



Jeżeli macie jakieś pytanie dotyczące gdzie co i jak pytajcie J chodzę na dużo zajęć, na różne siłownie więc chętnie odpowiem ! Wszystko z mojego subiektywnego punktu widzenia, jako uczestnika.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz